SUV czyli samochód sportowo-użytkowy to idea która odrzuca mnie na równi z kawą bezkofeinową, posiadaniem Passata czy telewizją śniadaniową. To znaczy bardzo. Ogólnie taki SUV to coś co pragnąc łączyć wiele zastosowań nie nadaje się tak naprawdę do niczego. Bo, spójrzmy prawdzie w oczy, dzisiejsze SUVy nie są ani sportowe (spróbujcie przejechać tymi wielkimi, wysokimi lodówkami chociaż okrążenie na dowolnym torze-gwarantuje, że po czymś takim zgodzicie się oddać komukolwiek oszczędności swojego życia byleby tylko nie powtarzać tego traumatycznego doświadczenia) ani terenowe (na dobrą sprawę duża część crossoverów ma prześwit podobny do mojego Chevroleta). SUV został stworzony po to by prezesi banków i agencji marketingowych mieli co kupować żonom by nie uciekły ze swoimi instruktorami fitness. Został stworzony po to by owe żony czuły się na drodze bezpieczniej (jako że zazwyczaj mają nikłe pojęcie o prowadzeniu pojazdów mechanicznych), mogły przejeżdżać przez progi zwalniające na osiedlowych uliczkach z prędkością 80 km/h i by mogły podjechać po swoje dzieci do przedszkola (do czego normalnym ludziom wystarcza samochód osobowy...). Jest to więc idea głupia, absurdalna i bezsensowna lecz niestety szybko zbierająca zwolenników zarówno na polskim jak i światowym rynku. Dziś udamy się w podróż ulicą wspomnień, przypominając sobie najgłupsze i najbardziej nieudane modele tego segmentu. Zapraszam.
1.SAAB 9-7X
Mój cichy faworyt całego zestawienia i model który w gruncie rzeczy skłonił mnie do napisania go. Saab zawsze, od dawien dawna, był marką, którą kupowało się by pokazać że jest się nieszablonowym i nie myśli się utartymi schematami. Stał się on symbolem auta dla statecznego lekarza albo prawnika. Jaka zatem była recepta GM, na ratowanie Saaba gdy marka popadła w kłopoty finansowe? Wprowadzenie klasycznego sedana, odwołującego się do tradycji ale i zapewniającego dyskretne wyróżnienie z tłumu? Projekt małego hatchbacka, przypominającego popularnego krokodyla? Nie. Któryś z prezesów wymyślił, że idealnym sposobem będzie rozpoczęcie sprzedaży wielkiego jak stadion Narodowy SUVa w amerykańskim stylu, opartego na Chevym Trailblazerze, z przodem od modelu 9-5 (ZOSTAWILI MU NAWET TYLNE ŚWIATŁA OD TRAILBLAZERA NA BOGA OJCA!!!). Iście genialne. Niestety niewielu szwedzkich lekarzy dało się nabrać na tą potiomkinowską maskaradę i niedługo potem Saab mógł już wąchać kwiatki od dołu.
2.NISSAN JUKE
O Juke'u pisałem już kiedyś TUTAJ więc nie ma potrzeby żebym się powtarzał. Dodam tylko, że jeśli kiedykolwiek zostanę zamordowany to zrobi to z pewnością właściciel Juke'a za wyzwierzęcanie się nad jego ukochanym modelem. Cóż, ce la vie, jak to mówią...
3.FIAT 500X
Oparcie całej gamy modelowej na wariacjach popularnej pięćsetki to dla niegdyś popularnej marki Fiat, pierwszy dzwonek do trumny (Hmm, nie ma chyba takiego związku frazeologicznego...). Wprowadzenie 500 było takim hitem, że kierownictwu Fiata odbiło i postanowiło popełnić samobójstwo. Bo inaczej nie da się określić zamiany całej gamy normalnych modeli na modele powiedzmy "lajfstajlowe". To tak jakby Citroen zaczął sprzedawać nagle tylko modele linii DS. Ludzie chcą normalnych fur i niezrozumienie tej prostej prawdy doprowadzi Fiata do ruiny a 500X stanie się tego symbolem.
Abstrahując już zresztą od czynników ekonomicznych, wariacje pięćsetki są zwyczajnie brzydkie i oferowane z kretyńskimi silnikami wśród których przoduje 0.9 TwinAir (produkowany zresztą w PL). Jest to silnik który nie jedzie tak bardzo, że nawet przemieszczające się kontynenty są szybsze.
4.FORD FLEX
Perfekcyjny przykład tego jak nie należy robić samochodów. Pudełkowaty, wielki jak stodoła z 3,5 litrowym ECOBoostem. Tak btw, czy to nie zabawne nazwać ponad 3,5 litrowy silnik o mocy 355 KM, eco? Z pewnością po przejeździe takiej stodoły jak Flex 3.5 V6 ECOBoost, trawa zaczyna sama rosnąć, kwiaty odżywają i zaczynają kwitnąć a ptaki śpiewają ze zdwojoną siłą.
Mi osobiście Flex kojarzy się z tymi samochodami grającymi w różnych filmach o przyszłości. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość, to ja przepraszam...
5.HONDA ACCORD CROSSTOUR
Jak dla mnie ten model wygląda jak zwykły Accord po lekkim wylewie. Skądinąd ładna sylwetka klasycznego Accorda, została haniebnie zeszpecona przez garb w tylnej części nadwozia i dodanie 2-3 cm prześwitu więcej. Accord Crosstour to kwintesencja obecnego trendu w motoryzacji to znaczy produkcji "sportowych miejskich crossoverów sedanów o linii coupe", które z kupę to mają tyle wspólnego, że ją przypominają. Poza tym wyobraźcie sobie jak to pięknie musi się nie trzymać na zakrętach mając środek ciężkości wysunięty tak bardzo do góry i za tylną oś.
Część druga niedługo, watch out!
Zasadniczo się zgadzam, ale nie czepiałbym się ecoboosta! To eco jest tam po to, by się ekoświry odczepiły, a normalni ludzie mogli cieszyć mocnym silnikiem. W Taurusie robi ten silnik bardzo dobrą robotę.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie nie zgodzę się z Jukiem ale jestem trochę wariatem i uważam, że w dzisiejszych czasach jest on takim fajnym artystycznym frikiem na rynku szarych samochodów. Jest to nierozumiane przez część ludzi ale ta druga nastawiona bardziej otwarcie docenia to i samochód sprzedaje się świetnie.
OdpowiedzUsuńPod Fiatem podpisuje się obiema rękami i nogami. Jest to przykład najgorszego podejścia - tchórzowskiego designu, czyli opieranie się na sprawdzonej recepcie, tylko tylko, że wraz ze wzrostem rozmiarów podwozia zaczynają wychodzić z tego coraz to większe potworki. Taki Juke przynajmniej jest odważny.
Aha no i ta Honda. Jest naprawdę przestraszna - aż ma się ochotę odciąć jej ten ohydny odwłok.
OdpowiedzUsuńO! odważny wpis!
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim, oprócz Forda. Widziałem takiego na żywo, i mimo wszystko lepiej wygląda niż na zdjęciach. A ten silnik, no cóż, lepszy niż 1,0 ECOShit - taki trynd...
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń