Zawszę gdy widzę na ulicy taką sześćsetę to przypomina mi się scena z Psów II (O TA). A, że lubię Psy (zresztą ogólnie poważam polską kinematografię tamtego okresu) i jestem człowiekiem sentymentalnym to i nadzwyczaj podobają mi się te Mercedesy. Przez wielu niepochlebnie nazywane, ze względu na masywny wygląd, "świniami" do mnie trafiają. Na rynku wtórnym z kolei mają ten plus, że w przeciwieństwie do gnijących W220 czy zajeżdżonych baleronów, można dostać ładny, zadbany egzemplarz mający w miarę racjonalny przebieg.
Lubię te Merole za ich kolubrynowatość. Współczesna Klasa S już nie robi takiego wrażenia :)
OdpowiedzUsuńŚwinia? Raczej Locha:) Inny popularny, jakże pieszczotliwy, nickname W140ki to Bunkier.
OdpowiedzUsuńO zwierzątkowych niknejmach jakoś mało słyszałem, zawsze była "szejseta" i każdy wiedział o jakim merolku mowa.
OdpowiedzUsuńKiedyś robiłem małą fotosesję odmianie z mniejszym silnikiem, za to w wyjątkowo kobiecym kolorze - coś pomiędzy czerwonym a różowym. Jak się później okazało przyjechała nim babeczka.
Cygan w przykrótkiej skórze, disco-polo, kij bejsbolowy i złote zęby. Wulgarna ostentacja. Nie lubię, nigdy nie lubiłem.
OdpowiedzUsuń