środa, 23 kwietnia 2014

Bądź ogarnięty: Co na poboczu piszczy (albo stoi)

Nie od dziś wiadomo, że kupno używanego auta na polskim rynku wtórnym to skomplikowana i trudna sztuka (ktoś zaraz powie "To oczywiste, kapitanie oczywisty!"). Każdy kto choć raz próbował zanabyć drogą kupna wymarzony używany pojazd zgodzi się że z takimi pokładami chamstwa, nieuczciwości i zwykłej ludzkiej głupoty ciężko spotkać się gdziekolwiek indziej. Wielu ludzi by nie zostać oszukanym przez nieuczciwych handlarzy w komisach wytworzyło sobie swoiste mechanizmy obronne. Są tacy którzy kupują wyłącznie drogie auta z przy salonowych programów "certified pre-owned" (co też niekoniecznie gwarantuje że dostaniecie wiarygodne auto vide historia tej pani która kupiła w ASO używaną Skodę spawaną z dwóch-jak znajdę linka to wrzucę). Inni z kolei sami jeżdżą do rajszu i sprowadzają samochody własnoręcznie na swój użytek (co oznacza, że najprawdopodobniej mają za dużo wolnego czasu i pieniędzy), polują na auta "od grzyba" lub kupują wyłącznie nowe auta z salonu (co już dobitnie pokazuje że mają za dużo pieniędzy:) ). Są też w końcu tacy którzy używek szukają na przydrożnych poboczach i jadąc z Płocka do Inowrocławia wypatrują oczy szukając aut "z kartką". Oczywiście w myśl zasady, że "od prywatnego właściciela będzie lepsze". Jeśli auto dodatkowo jest na czarnych blachach to dla takiego łowcy okazji sprawa jest właściwie załatwiona. Jak to mówią "brać nie sprawdzać". I taki Kowalski wydaje uciułane z trudem peeleny na auto które jak mniema rzeczywiście jest tym 100%BEZWYPADEK FUL ALU ŻYLETA po czym po którejś bardziej mroźnej i "słonej" drogowo zimie samochód łamie mu się wpół bo zardzewiał spaw który łączył dwie połówki powypadkowych trupów. Zresztą nie będę gadał, jak to mówią po próżnicy. Całą sprawę przedstawię wam na przykładzie pewnego Peugeota 206 który stanął niedawno przy drodze z Konstancina do Piaseczna którą tak się składa jeżdżę codziennie w drodze do Warszawy.
Ktoś spyta "co właściwie ten wpis ma na celu?" Otóż na celu ma uczulenie tych którzy kupować będą używkę, że nie zawszę "od prywaciarza z pobocza/garażu" znaczy lepszy niż z komisu. Trzeba być ostrożnym, czujnym i mniej więcej znać się na rzeczy bo mało jest tak ewidentnych przypadków jak ten. Spójrzmy więc. Z daleka wygląda jak zupełnie ładny Peżocik na czarnych blachach. Pewnie dziadek do kościoła jeździł. Oczywiście w ogłoszeniu twardo stoi BEZWYPADEK.
 Niestety już pierwszy rzut oka na, mówiąc po lotniczemu "tylną lewą półsferę", wyprowadza nas z błędu. Musicie mi wierzyć na słowo bo na tym zdjęciu tego nie widać. Pod lakierem nad wlewem paliwa "skórka pomarańczy" taka, że szok. Serio pierwszy raz w życiu widziałem żeby ktoś pod lakierem nazbierał tyle syfu i brudu że się porobiły wybrzuszenia wielkości ziarenek grochu.
 Przyglądając się dalej widzimy dziwne ślady na uszczelkach okien po prawej stronie. Jakby ktoś próbował je na powrót zgrzewać? Jest to całkiem możliwe jako że szyby z prawej mają inne kody niż te po stronie kierowcy. Tył:
 Przód:
 Skoro już znaleźliśmy się przy przednich drzwiach warto rzucić okiem o zamek. Zamek pokryty śmiesznym białym nalotem który wygląda nieco jakby lakiernik miał kłopoty z ominięciem go podczas nakładania podkładu.
 Obchodząc 206 dookoła z łatwością zauważymy brak tylnej wycieraczki (co jestem jeszcze w stanie przeboleć gdyby było to opisane w ogłoszeniu. No ale nie jest.)
 Inna, rdzawa historia czai się pod klamką drzwi kierowcy. Tam doszło do tego że purchle przebiły, prawdopodobnie niedawno nałożoną powłokę lakierniczą i ze smakiem chrupią sobie francuską blachę.
 Ale i tak największe mistrzostwo świata zostawiłem na koniec. Zapomnijcie o dziwnych uszczelkach, podkładzie na zamku, braku tylnej wycieraczki czy rdzy pod klamką kierowcy. TO jest ostateczny dowód na to że ten Peżocik ma za sobą bujną przeszłość najprawdopodobniej obejmującą poważny pocałunek z innym samochodem przy dosyć sporej prędkości. A także na to że auto, jak sądzę było całe malowane. Panie i panowie przedstawiam wam dzieło lakiernika, który najprawdopodobniej pijał tylko i wyłącznie trunki o zawartości procentów wyższej niż poparcie PIS i PO razem wziętych:
 "-Józek, patrz no jak lakierujesz boś całą uszczelkę lakierem ufajdolił...
-Nie, P#$$$#@ol Stefan, nie ma czasu na zabawę, stawiamy jak jest bo się trza za tą Astrę co to Roman spod Pilawy przywiózł brać. Musimy z niej na jutro sto procent bezwypadek od dziadka zrobić."
 Czy już niedługo również i ta Astra dołączy do 206 jako bezwypadkowa na czarnych blachach? Mam dziwne podejrzenie że chyba niestety tak.
Tak więc jak widzicie wcale nie trzeba być ekspertem (przynajmniej ja za takiego się nie uważam) żeby w waszym wymarzonym samochodzie używanym dostrzec chociaż podstawowe wady i ustrzec się od kupna spawanego z trzech zajeżdzonego trupa. 

Jeśli ktoś mimo mojej niepochlebnej recenzji jest Peugeotem zainteresowany to posiadam zapisany numer do właściciela.

7 komentarzy:

  1. Smutna prawda - nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tru story...tak wyglądają chyba wszystkie używki w tym pięknym kraju; no, może z paroma wyjątkami, którym napewno będzie samochód używany aktualnie przez mnie - rzeczywisty przebieg niecałe 200tyś, wymienionych(!!!) kilka przednich elementów blacharskich (raz spadła doniczka z balkonu, kiedy indziej ktoś dość konkretnie "obtarł") i to widać.
    Od siebie dorzucę, że ten nalot na zamku to ja miałem we wszystkich samochodach, w których używałem kluczyka a nie pilota do otwierania drzwi. Takie coś się dziele na wiosnę, jeszcze przed pierwszym porządnym myciem, jeśli w zimę była używana chemia do zamków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie, mogę się podpisać pod Twoimi słowami, ale też muszę rozwiać kilka "teorii spiskowych":
    1. Te wybrzuszenia przy uszczelkach szyb to nic innego jak zwykłe purchle rdzy! Uszczelka to metalowy szkielet owinięty gumą. W moim Peugeotcie 307 (oryginalne 100k km przebiegu, 100% bezwypadkowy) uszczelka szyby w drzwiach kierowcy nawet już odstaje, tak ją korozja rozsadziła.
    2. Nalot na zamku - wydaje mi się, że to po prostu efekt utleniania się aluminium.
    3. Rdza przy klamce drzwi wcale nie musi być skutkiem niedawnego, kiepskiego lakierowania. Przez 15 lat (a tyle ma co najmniej prezentowany Pug) i przy częstym korzystaniu z klamki nawet fabryczny lakier mógł się poddać, odpaść, a blacha skorodowała. To samo dzieje się dzięki plastikowym listwom na tylnych klapach (najlepszy przykład: Skoda Felicia)
    Podsumowując: jeśli auto jest mechanicznie sprawne i tańsze o jakiś tysiąc-dwa tańszy niż wartość rynkowa, warto by zaryzykować ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ad.3 Musiałeś mnie źle zrozumieć. Ciąg przyczynowo-skutkowy który miałem na myśli to to że najpierw była rdza po czym ktoś położył na nią lakier po czym rdza sobie wesoło wyskoczyła na wierzch :) Generalnie co do pierwszego pkt pełna zgoda. Dobrze że się wypowiedziałeś bo się zastanawiałem co to może być. Inna sprawa tak jak już wcześniej pisałem jest taka że obie szyby po tej stronie mają inne kody...

      Usuń
  4. Ta odrobinka farby na uszczelce może być po zwykłej zaprawce zrobionej na małym purchelku, no ale nie musi. Ogólnie masz rację, ale jednak drutowatość niektórych komisowych aut od handlarzy jest wręcz żałosna. Wiem co mówię, bo naoglądałem się takich Maluchów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń