piątek, 22 sierpnia 2014

Youngtimer alert: 1994 Toyota Starlet 1.3 XLi Open Air

Pamiętacie czerwoną Toyotkę z końcówki ostatniego miksu? Z pewnością zadaliście sobie pytanie co tam robi taki dość często spotykany samochód i czemu jego zdjęcie jest tak dziwnie wykadrowane. Chodziło o to żeby zbudować napięcie.

Tak wiem, że jestem mistrzem suspensu.

Oczywiście nie jest to zwykła Starletka ale jej wersja z faltdachem zwana Open Air. Citroen miał swoje Plein Air i Decapotable, Fiat swoje Soleil. U Toyoty wersja z faltdachem nazywała się Open Air. Zauważcie że wszystkie te nazwy przywołują miłe skojarzenia (no może z wyjątkiem Decapotable, co kojarzy mi się głównie z rewolucją francuską...) z piknikiem pod gołym niebem, relaksem, dobrą zabawą i ładną pogodą. Aż chce się kupić taki samochód i wyrwać się nim na weekendowy wypad. W tamtych czasach samochód był czymś co miało, oprócz wygody i bezawaryjności zapewniać także dobrą zabawę.
Jak bardzo zmieniło się to w dzisiejszych czasach. Dziś samochód jest czymś co ma zapewniać prestiż i wyglądać jak limuzyna prezesa. Nieważne że jest małym, zaturbionym do granic możliwości, miejskim toczydełkiem musi wyglądać groźnie i pokazywać że "powiodło mi się w życiu bardziej od ciebie". Działy marketingu koncernów motoryzacyjnych za cel postawiły sobie wmówienie nam że ostatnia rzecz do jakiej mógłby służyć samochód to zabawa. O nie, samochód służy do postawienia na podjeździe i wzbudzania zazdrości wśród sąsiadów.
Spójrzcie chociażby na prospekty reklamowe. Gdzie podziały się zdjęcia wesołych rodzinek jadących swoim autem na pikniki czy wakacyjne wycieczki? Zastąpiły je posępne ujęcia srebrnych aut na ponurych ulicach miejskiej dżungli. I założę się że dziś nikomu nie przyszłoby do głowy nazwać samochodu tak by kojarzył się z zabawą i radością jak zrobiła to chociażby Skoda z modelem Felicia Fun zaledwie 20 lat temu. Po co, skoro Highline czy Allure zupełnie wystarczy?
Tak było...
A tak jest. Zaledwie 30 lat później.
Skoro już wysłuchaliśmy mojego narzekania możemy przejść do oglądania Toyotki. Jest mała, czerwona, sympatyczna i ma faltdach. To jak bardzo odkupywałbym ją od właściciela jest nie do opisania.




3 komentarze:

  1. Słuszna uwaga we wstępie. Na szczęście mojemu aktualnemu wehikułowi zrobili kolorową, w miarę optymistyczną reklamę.
    Podobna (z takim dachem) Toyota była u mnie jakiś dłuższy czas temu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ad.1 A cóż to za wechikuł, jeśli można spytać? :)
      ad.2 Pamiętam, pamiętam.

      Usuń
    2. Jeszcze nie ujawniamy, ale można się domyśleć po dobiciu na przedniej szyby, bo czasem robię zdjęcia znad kierownicy ;-)
      Za jakiś czas mam z resztą opublikować skany niektórych prospektów z mojej niekoniecznie robiącej wrażenie kolekcji. Wszystko z lat 90-tych.

      Usuń