poniedziałek, 9 czerwca 2014

Sprawa dla konesera czyli rdzawy dramat w dwóch aktach. Akt II: Zgnij je w Chruszczynach

Podczas kluczenia wśród Śląskich wiosek i miasteczek, przejeżdżałem także przez miejscowość Chruszczyny. Wioska jak wioska. Kilka domów na krzyż, skrzyżowanie dwóch dróg tak wąskich że dwa samochody z trudem się mijają, obowiązkowa kapliczka i oczywiście sklep-miejsce spotkań towarzyskich całej lokalnej elity intelektualnej. Wydawałoby się że nic ciekawego. Tymczasem przy wyjeździe w kierunku Wrocławia czekała mnie niespodzianka. Nieogrodzone podwórko i żywego ducha dookoła. To w ogóle dość smutne że przejeżdżając przez te wszystkie wioski widziałem może dwie-trzy osoby.  No ale wróćmy do naszego podwórka. Ktoś skoneserował na nim naprawdę dobrą dawkę żelaza z Polski i Jugosławii.

Już z daleka widać, że jest grubo.
 Mówią że ryba psuje się od głowy. W takim razie Maluchy psują się od nadkoli.
 Ten KLX w porównaniu z resztą wyglądał jeszcze całkiem nieźle. Czyżby nowy nabytek?
 Zastava w stanie agonalnym
 Zastava w stanie przedagonalnym
 Biała 1100 stoi sobie na uboczu, pod płotem, jakby chciała powiedzieć reszcie "Nie bawie się z wami!"
 Rzut okiem do multiinterfejsowego wnętrza. Jak widzimy egzemplarz ten był najprawdopodobniej wykorzystywany w programie Google Self-Driving Car, na co wskazuje brak przyrządów kierowniczych.
 I kół...
 Myślę, że na tym Maluchu wytworzył się odzielny ekosystem, zupełnie różny od naszego.
 Polak i Jugosłowianin. Obaj włoskiego pochodzenia.
 Syndrom opadającego tylnego zderzaka przytrafił się i temu Fiatu.

 O, ten wyglądał na jeżdżonego.
 Martwa natura.
 Uścisk dłoni prezesa dla tego kto mi powie czy to jest jakaś samodzielna konstrukcja czy coś robionego seryjnie.
 "Ten egzemplarz Żuka to najprawdopodobniej, rzadka, prototypowa, wersja przygotowana przez FSC do udziału w rajdzie Paryż-Dakar, można poznać to po specjalnych halogenach na masce"-mówi nam inż. Andrzej Śrubak, autor bestsellera "Sto lat sukcesów polskiej motoryzacji"
 KPB-Konkretnie Przegnity Bandzior
 Meth, not even once...
 To już koniec sprawy dla konesera. Mam nadzieję że się podobało. A niedługo stestujemy jakąś nówkę-salonówkę, tak żeby nieco się odrdzewić.

4 komentarze:

  1. Łał, lubię takie podwórka. Mam trzy do oblatania w okolicach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny materiał, taki szrociakowy powiedziałbym:D
    Czyli Wrocław i okolice obrodziły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, ci koneserzy nawet nie wiedzą, jak są sławni w necie ;) Doby materiał!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż za piękna dekompozycja i dysharmonia. Teraz już wiadomo co było poprzednikiem Lublina w wersji z laminatową zabudową furgonową.

    OdpowiedzUsuń