W ostatni czwartek zmierzając raźnym krokiem (zimno było i ogólnie wiało złem :) na imprezę osiemnastkową mojej koleżanki ujrzałem w jednym z żoliborskich zaułków znajomą, garbatą sylwetkę. "Taki PROFIT!" pomyślałem. W końcu nie codziennie spotyka się Warszawę z początku produkcji. Niestety było już ciemno a mój aparat nie jest zbyt chętny do robienia zdjęć w tkaich warunkach (o czym przekonacie się niedługo). Jakież było moje zdziwienie kiedy w świetle poranka następnego dnia okazało się że to protoplasta naszej Warszawy, GAZ M-20.
Dobrze, że nie w metaliku
OdpowiedzUsuńHmm, ciekawa idea :)
OdpowiedzUsuńW ogóle jak ona się uchowała przed ślubnymi przedsiębiorcami niszczącymi masowo Warszawy tymi wszystkimi metalikami i jasnymi skórami w środku.
OdpowiedzUsuńA, widziałem ją gdy zboczyłem z trasy na rajdzie WUK-a. Piękna.
OdpowiedzUsuń