Trzecia generacja Forda Escorta to ostatnia która jakoś wyglądała i człowiek nie zasypiał na sam jej widok. Przedstawiciela tej właśnie generacji spotkałem na Ursynowie niedaleko tego Talbota, opisywanego ostatnio. Widać że okolica ma potencjał bowiem pomarańczowy pięciodrzwiowy Escort jest w specjalnej wersji wyposażenia Ghia, która od dziesięcioleci jest w Fordzie wyznacznikiem luksusu. No a przynajmniej była dopóki nie wprowadzono gównianego oznaczenia Titanium. Jak to wogóle brzmi, ja się pytam?
Spotkany Escort jest wyposażony całkiem dobrze jak na ówczesne standardy. Posiada nawet szyberdach. Pod maską siedzi 1.3-litrowy silniczek o mocy 70 koni. Znak czasów w których Ford nie wsadzał jeszcze do swoich aut silników od kosiarek o szumnej nazwie 1.0 Ecoboost.
O ile jednak wyposażenie i silnik Escorta nie pozostawiają nic do życzenia o tyle stan auta jest nieco gorszy. "Nieco" to stwierdzenie mocno eufemistyczne. Obrazu zapuszczenia i zaniedbania dopełniają ptaki z pobliskiego drzewa które w pocie czoła przyozdabiają auto na biało.
Z ciekawostek: ta generacja Escorta miała się początkowo nazywać Ford Erika. Wzieło się to od kryptonimu prototypu który z kolei został tak nazwany od imienia szefa zespołu projektowego Ericka A. Reickerta.
Blachy WFU pokazują że Escort został do Polski sprowadzony już raczej po upadku komuny. Są to bowiem tablice z Legionowa wydawane w latach 1996-2000.
Oj bez przesady, kolejne generacje Escorta też źle nie wyglądały.
OdpowiedzUsuńAbstrahując od faktu że V, VI i VII wyglądały identycznie
Usuń...tylko szkoda, że tak chętnie wszystkie generacje gniją...bo to cholernie sympatyczne wozidła były, te Escorty.
OdpowiedzUsuń(mówię to jako były posiadacz MY'91 CVH i Ka MY'97)