Ładne lutowe popołudnie. Słoneczko świeci, ptaszki ćwierkają...a wróć jest luty. No więc słoneczko świeci, śnieg skrzypi pod butami a ja idę sobie spokojnie ulicą Idzikowskiego. Nagle, ten charakterystyczny dźwięk starego silnika. Odwracam się. Na światłach, zaraz za czerwonym Maluchem stoi sobie jak gdyby nigdy nic zieloniutkie Audi w stanie JEDYNY TAKI DLA KONESERA ZOBACZ ZAREJ. No pewnie skręci w Puławską i tyle je widzieli-pomyślałem. Ale nie, Audica rzeczywiście skręciła ale w boczną uliczkę i chwilę później zniknęła mi z oczu.
Niezwłocznie ruszyłem w pogoń. Znalazłem ją zaparkowaną pod jakimś przedszkolem. Oto kilka fotek:
A kawałek dalej spotkałem jeszcze jeden egzemplarz, tym razem na czarnych. Niestety schowany był na zamkniętym parkingu stąd takie "szpiegowskie" zdjęcia.
TRZYDRZWIOWY WOW BLASZKI TAKIE CZARNE
OdpowiedzUsuńA zielony bardzo ładnie utrzymany. Na dywan do garażu z nim, nie na sól :D
Śliczny ale Audi z tamtego okresu jeszcze nie były tak dobrze zabezpieczone przed korozją, więc strasznie go szkoda na te nasze zaspy.
OdpowiedzUsuńPrzeapetyczny ten zielony, owner może nieświadom ulicznej solanki, wszak w Wiedniu raczej soli się tylko w kuchni.
OdpowiedzUsuńKierowca dwudrzwiowego sedana świadomy, autko zimuje pod dachem. Jakby zrobić polerowanie lakieru i detailing to nie odbiegałby od wiedeńskiego. A nawet przeskoczyłby go swoja rodzynowatą dwudrzwiowością.