Ten egzemplarz pochodzi z 2003 roku. Takie germańskie auto postanowiłem zabrać w miejsce w którym wpływy "ukrytego lobby niemieckiego" są szczególnie silnie tj. na Mazury. A konkretnie wybrałem się ze znajomymi na działkę niedaleko Szczytna.
Pierwsze wrażenie jakie mamy podchodząc do Golfika to to jaki ten samochód jest koszmarnie nudny. Konserwatywna (mówiąc eufemistycznie) stylistyka, proste wnętrze. Po prostu "Das Auto". To nawet nie jest samochód w pełnym tego słowa znaczeniu tylko narzędzie jak młotek czy odkurzacz. Albo panzerfaust. Jeśli to jest auto dla niemieckich emerytów to baaaardzo im współczuje.
Pod maską siedzi niezniszczalny volkswagenowski dieselek 1.9 TDI który jest jednym z niewielu plusów tego auta. Co prawda brzmi jak traktor i chodzi na podobnych obrotach, ale całkiem sprawnie przyśpiesza nawet załadowany 4 osobami i bagażami. Generalnie wyprzedzanie tirów na gdańskiej jakimś problemem nie było. Ciekawi mnie tylko jak ten sam silnik spisuje się w większym i cięższym Passacie. Oczywiście cechą charakterystyczną są niemalże zerowe koszty eksploatacji i niebywała odporność mechaniczna.
Zaskoczeniem było dla mnie prowadzenie. Golfik niemal leży na glebie i trzyma się drogi jak niemcy myśli o tym że w końcu kiedyś podbiją Europę. Za kierownicą siedzi się nisko i wygodnie. Ogólnie ma się poczucie bezpieczeństwa i tego że przy najmniejszym ruchu auto nie wyleci z drogi jak z procy. Jest to też nieco problematyczne. Znajomy opowiadał jak w zimie auto mimo że ma oparcie w kołach potrafi się zaczepić o śnieg nisko zawieszoną osłoną silnika co jest upierdliwie wkurwiające zwłaszcza przy -20 stopniach.
Wnętrze jest właściwie mniejszą kopią tego z Paska B5 . Proste? Do porzygu. Nudne? Brawo kapitanie Oczywisty. Funkcjonalne? No i to już nie jest prawda. Testowy egzemplarz wyposażony jest w prestiżową instytucje jaką jest CLIMATRONIC czyli po prostu zwykłą klimatyzacje automatyczną z głupią nazwą. Oczywiście Hans i Helmuth z centrum dizajnerskiego koncernu VAG umieścili ją w tak kretyńskim miejscu że gorzej się nie da. Małym ekranik umiejscowiono na samym dole konsoli środkowej więc żeby włączyć klimatyzacje trzeba oderwać wzrok od drogi na dłuuugo. Zanim wszystko ustawimy zdążymy skosić dwóch przechodniów, policjanta, latarnię i wylądować w rowie. Iście genialne w swej prostocie.
Bagażnik pomieści wszystko. And i mean WSZYSTKO. Na spory plus.
W drodze powrotnej zapoznaliśmy się blisko z fauną okolicznych lasów. Część tej fauny była tak zachwycona Golfem że postanowiła wskoczyć do środka. Uwierzcie mi na słowo, zderzenie z sarną przy prędkości 70 km/h to nic przyjemnego. Całe szczęście Golfik wytrzymał i wyszedł z tego nawet niezbyt pokieryszowany. Na pewno mniej niż sarna która obecnie nadaje się głównie na pasztet. Po tym zdarzeniu złoty Volkswagen został ochrzczony "Panzer IV" na cześć słynnego czołgu Wehrmachtu.
Podsuma:
PLUSY:
1)dieselek 1.9 TDI
2)prowadzenie
3)trwałość konstrukcji i niemal zerowe koszty użytkowania
4)duuuuży bagażnik
MINUSY:
1)koszmarnie nudna stylistyka
2)afunkcjonalne wnętrze
3)słaby system nagłośnienia
Tyle odemnie. Chcecie więcej? Stay tuned.
Michał propozycja przejażdżki Townem aktualna?
Jasne, że aktualna! Tylko kiedy? 9 listopada będę pod FSO na 62-leciu, może wtedy? :)
OdpowiedzUsuńSuper. Postaram się być i Cię jakoś znaleźć :)
OdpowiedzUsuńChcesz się karnąć Madzisławą, zią?
OdpowiedzUsuńPrzejechałbym się z wielką chęcią! W zamian mogę zaoferować przejazdkę Lancem ale obawiam się że jest to niestety anty-interesujący samochód... :)
Usuń