wtorek, 30 grudnia 2014

1972 Volvo 145 2.0 Station Wagon

Dziś w menu, Volvo z czasów kiedy auta tej firmy były prawdziwymi samochodami a nie modnymi dodatkami do "stylizacji" szafiarek i studentek ASP. Z czasów kiedy Volvo było firmą szwedzką a nie chińską. Wreszcie z tych czasów kiedy design był dla Volvo czymś równie abstrakcyjnym jak dziś niezawodność. Władze firmy wychodziły chyba, całkiem słusznie, z założenia że zatrudnianie projektantów jest zbędne skoro do budowy samochodów znakomicie nadają się formy geometryczne jak kwadraty, prostokąty i duuuużo kątów prostych.
Jak wiadomo nie od dziś najlepsze fury spotyka się pod Lidlem. Tak było też i w tym przypadku. Volvo na starych nowozelandzkich rejestracjach, spotkałem robiąc zakupy w sklepie na Bemowie. Przyjechał nim miły starszy pan. Co robiło Volvo z Nowej Zelandii w Warszawie? Trudno powiedzieć. Ważne że dobrze wyglądało i wyróżniało się na parkingu.

Prawie 40 letniemu szwedzkiemu silnikowi gazik wyraźnie nie szkodzi

Ciekawe że tablice są nowozelandzkie ale naklejki szwedzkie

Wszystko od linijki
 To Volvo to egzemplarz sprzed liftingu w 1973 roku który nieznacznie zmienił pas przedni i tylne lampy. Bryła pozostała ta sama. Bo jak przeprojektować coś co nie było projektowane tylko odrysowane od ekierki? :)

Volvo vs. Rover. Hehe


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Święta, święta i po świętach...

Witam.
Kiedy pytają mnie, co robię w święta, odpowiadam: Jem. A konkretnie co jem? A konkretnie wszystko.
No, ale dość już beki z WCz. Pana Prezydęta.
Rzadko kiedy czułem się taki przeżarty. Obecnie ważę tyle co Insignia Tourer, mam koordynację ruchową jak eskadra bombowców strategicznych B-24 Liberator, a moje przyśpieszenie przypomina to w Chevrolecie Aveo 1.3D czyli na dobrą sprawę nie występuje. No, chyba że chodzi o przyśpieszenie w kierunku lodówki po kolejną porcję ryby po grecku albo barszczu. W tym reprezentuje poziom iście olimpijski.
Pora na kącik życzeń:
Świąteczny Packard Clipper z 1949 roku
Wszystkiego najlepszego w nowym roku. Żeby benzyna nadal taniała, wasze fury zanadto nie rdzewiały oraz żebyście dorwali jakiegoś fajnego young lub oldtimera (jakoż i ja zamierzam uczynić. Tak, tak w 2015 roku szykują się zmiany w  moim parku maszynowym :). A koledze Basiście życzymy oczywiście żeby jego Młodzież rósł jak na drożdżach! :)
Dziękujemy za udział w kąciku życzeń.
Wiadomo, że kiedy mówimy Święta to podświadomie w większości myślimy prezenty. Przy okazji wpisu z życzeniami pochwalę się wam kilkoma motoryzacyjnymi prezentami które znalazłem w tym roku pod choinką.
Po pierwsze primo, objąłem w posiadanie rejestrator jazdy Prestigio (bo bez prestiżu nie ma zabawy! ;) RoadRunner 545GPS. Jak wiadomo przy dość sowieckich obyczajach panujących na naszych drogach takie urządzenie zawsze się przyda. Jak na razie po rozpakowaniu kamerka prezentuje porządną jakość wykonania i oczywiście błyszczy się prestiżem jak psu...no... Na jakąkolwiek dalszą i głębszą refleksję przyjdzie czas niedługo kiedy już doprowadzę Lance'a do stanu w którym będzie mógł poruszać się o własnych siłach. Chwilowo współpracy odmówiły przewody paliwowe rozwalone podczas przeglądu w, pożal się Borze, serwisie z akredytacją Boscha na Służewie.
Po drugie primo, dostałem model Peugeota 504 produkcji firmy Welly. Fajny, dość precyzyjnie wykonany modelik jest w skali 1/43. Jak zmieniła się jakość modeli tej firmy dobrze widać kiedy porównałem Peugeota z BMW 850i sprzed kilkunastu lat. Serio, nie ma co narzekać na obecne produkty, było dużo gorzej.
Liczę na to że już niedługo będę mógł go postawić obok takiego samego w skali 1/1
Z tej strony wygląda trochę jak Renault 12
I w końcu po trzecie primo. Ultimo. Podczas świątecznych porządków znalazłem książeczkę z 1997 roku pod tytułem "Mercedesy do kolorowania". Czyściuteńką i zupełnie nie ruszoną. Dość dziwne jako, że był to czas kiedy smarowałem kredkami po wszystkim co nie zdołało mi uciec, a za szczyt rozrywki uważałem oglądanie Smerfów.
Zabawa jest na 102
W środku znajdziemy do pokolorowania całą ówczesną gamę Mercedesa z takimi modelami jak rdzewiejące W210 i pierwszy ML, wywrotna klasa A W168, Bunkier W140 w wersji Pullman i schodzący już wtedy ze sceny Baleron E36 AMG Cabrio. Mówię wam, zabawy jest masa. Zabrałem siostrze kredki i koloruje jak zły. Szykujcie się niedługo na zardzewiałego okulara w budyniu mojego autorstwa.
Ze zjedzonymi progami i machnięty na Taxigelb będzie idealny.
A tymczasem zostańcie nastrojeni na wielkie podsumowanie roku 2014 i Best of Old Parked Cars Warsaw.
Eldo.

Best of z poprzednich lat:
2012
2013

niedziela, 21 grudnia 2014

Francuski ZEV natury

Samochody elektryczne to jest ciekawy temat. Większości użytkowników dróg kojarzą się zapewne z ciasnymi i brzydkimi lodówkami na kołach, w stylu BMW i3 czy Citroena C-ZERO. Ledwo mogą służyć one za wózek na zakupy a co dopiero mówić o jakiejkolwiek dalszej jeździe. Oczywiście producenci załamują ręce i zastanawiają się dlaczego takie świetne auta się nie sprzedają. Dlaczego? Bo, do cholery jasnej, od samochodu ludzie oczekują tego że w spokoju zawiezie ich na przykład na wakacje nad Bałtyk. Chcąc dostać się tam z Warszawy dowolnym obecnie produkowanym (no może oprócz Tesli) autem elektrycznym musielibyście ładować je prawie pięć razy co zajęłoby wam 32 godziny. Ciekawa perspektywa nie sądzicie?
Oczywiście samochód elektryczny jest dobry do poruszania się po mieście chociaż zasięg rzędu 95 km to wciąż mało nawet jak na dojazdy do pracy.
Rozwój aut elektrycznych rozpoczął się na początku lat '90 modelem GM EV-1. Małym, dwuosobowym coupe o osiągach i prowadzeniu lepszych od niejednego produkowanego ówcześnie benzyniaka czy diesla. Chociaż EV-1 wykończyło kalifornijskie prawodawstwo na spółkę z koncernami naftowymi i głupotą zarządu GM to od tamtej pory auta elektryczne stawały się coraz mocniej obecne w ofercie producentów. W Europie prym wiodły Fiat i Citroen oferujące takie modele jak Panda/CC/SC Elettra i Saxo electrique.
Cinquecento Elettra
Obecnie zorientowano się już, że pojazdy elektryczne to ślepa uliczka (głównie pod względem czasu ładowania i zasięgu) spowodowana ograniczonymi możliwościami akumulatorów litowo-jonowych (tych samych które w waszych smartfonach padają po dniu pracy). Ale jeszcze kilka lat temu silnik elektryczny próbowano ładować do wszystkiego co się rusza. Jedna z takich prób spowodowała że powstał nasz dzisiejszy bohater.
Co to za Berlingo?? Autor wrzuca plastiki, cofam lajka!!
Parę dni temu na Ursynowie, idąc spokojnie ulicą, zobaczyłem kolejnego białego Berlingo. Czystym przypadkiem zwróciłem uwagę na specyficzne napisy. Okazało się, że to rzadka wersja Citroenowskiego dostawczaka wyposażona w silnik elektryczny.
Gniazda do ładowania
Wersja ta sprzedawana była tylko na zachodzie Europy tzn. we Francji, Belgii, Wlk. Brytanii, Szwajcarii i całej Skandynawii. Nie wiadomo ile dokładnie wyprodukowano egzemplarzy Berlingo Electrique ale z pewnością nie dużo. Tym bardziej dziwi obecność takiego auta w Polsce. Stanowi ono kolejne już potwierdzenie faktu że w naszym kraju znajdują się wszystkie auta, trzeba tylko poszukać.
Pod maską siedzi w nim silnik Leroy Somer o mocy 28 kW. Maksymalna prędkość z jaką można jechać tym bezgłośnym zabójcą to 95 km/h ale konia z rzędem temu kto rozpędzi się do takiej prędkości. Zwłaszcza że nawet gdyby mu się udało to baterii starczyłoby na przejechanie 50 KM. Maksymalny zasięg, przy jeździe z prędkością 55 km/h to 96 km. Czyli mało w porównaniu do zwykłych Berlingo które dostarczając bułki czy inne gazety robią pewnie dziennie przynajmniej 150-200 km.
Look, no exhaust!
Ten egzemplarz jest jeszcze bardziej specyficzny gdyż posiada pakiet Multispace. W standardzie Electrique nie miał tylnych siedzeń i okien. Był takim zwykłym gołym blaszakiem. W niektórych krajach jednak można było zamówić sobie przeróbkę pasażerską zwaną właśnie Multispace.
Co ciekawe Electrique był przez jakiś czas na wyposażeniu francuskiej La Poste wożąc listy po aglomeracji Paryskiej.
Jedynytakizobacz
Jego bliźniaczą konstrukcją był Peugeot Partner Electrique zwany także Peugeot H2Origin. Oba vany w momencie produkcji nie miały właściwie na rynku konkurencji. Inna rzecz że nie miały samego rynku bo popyt na wozy dostawcze o tak pomijalnym zasięgu właściwie nie istniał i nie istnieje.
Dla niekumatych.
ZEV to skrót od Zero Emission Vehicle czyli pojazd nie wydzielający zanieczyszczeń. Jest to oczywiście wierutna bzdura bo produkcja takich aut i ich późniejszy recykling jest dla środowiska tak samo, jeśli nie bardziej, szkodliwy jak cały cykl produkcji, użytkowania i złomowania pojazdu spalinowego. Zresztą pojazdu spalinowego nie trzeba złomować. Można kupić sobie 20-30 letnie auto, za grosze ogarnąć mechanikę i śmigać nim na pohybel normom spalania. A tu? Zaśniedzieją ci baterie i kapota...

wtorek, 16 grudnia 2014

Focenie na Wolumenie MIKS

Witajcie,
według najnowszych ustaleń amerykańskich naukowców istnieje życie poza internetem. To rewolucyjne odkrycie wywołało burzę wśród niczego nieświadomych mieszkańców internetów. Tak się, niestety, kochani zdarzyło że ostatnimi czasy również i ja musiałem coś w tym pozainternetowym świecie załatwić. Powiem wam że tamtejsi tubylcy to bardzo dziwne istoty. Nie śmieszą ich memy z Kwejka a zamiast nazywać się "Anonimowy" jak każdy porządny człowiek to noszą jakieś imiona i nazwiska. Tak czy siak sprawy pozainternetowe nieco odciągnęły mnie od tej radosnej twórczości jaką tu uprawiam. Ale wróciłem.

Dobra dosyć śmieszkowania. Na osłodę długiej nieobecności (która niestety być może będzie się powtarzać, chociaż w święta czasu powinno być ciut więcej) proponuje miks. Jako, że idzie zima (tylko coś nie może dojść) będzie to miks z mroźnej i śnieżnej północy. A nie, czekaj...przecież to północ Warszawy.

Dobra teraz na serio koniec śmieszkowania. Zapraszam na miks.
P.S Zdjęcia są w, jak to mówią handlarze, stanie "dobrym jak na swój wiek". Muszę was przeprosić, naprawdę topiąc telefon w morzu Śródziemnym nie zrobiłem tego specjalnie.

Zaczynamy w okolicach targowiska na Wolumenie:
Właściciel jak na 70-letniego staruszka o lasce poruszał się nadzwyczaj sprawnie i zwiał zanim zdążyłem zagadać
 Duch w narodzie nie ginie. Wiktuały na targ nadal dostarczane są starym, pancernym żelazem.
"Czy posiada pan samochód zabytkowy? Jaki?-KACZKA"

koszulki, majtki, czapki. Co tylko chcesz

Ten z kolei przywiózł warzywa



Kącik radziecki

Konsorcjum Tuningu Niebanalnego!


Kącik francuski. Żart z "niezłą dziewiętnastką" nigdy nie przestanie mnie śmieszyć.

V6, automat i mógłbym śmigać codziennie

Trochę mu się rejestracja urwała temu kamperu

Partia zielonych

Ascona w dwóch furtkach. Rodzyn alert!

dlaczego obecnie nie robi się sedanów 2d? No pytam dlaczego??

Fauna, flora, Ford.

 Idę sobie spokojnie garażami a wtem:
Caro po klimatycznym, grzybnym tuningu. Miało nawet blendę nad tylną szybą z napisem "Teraz FSO!"


XR3i w cabrio zostawiony zupełnie na marnację

Ponawiam pytanie zadane pod Asconą


Konsorcjum Tuningu Niebanalnego część druga

Ale klapki Kubota to ty szanuj

Widać...

Rodzinny Fiat. 1988 kontra 1998

Czerwony kredens #2



Obalony Saddam

Hyundai S-Kupę
To nie koniec naszych przygód z północą stolicy, bowiem w przygotowaniu mam już miks ze Starych Bielan. Zdjęć mniej, za to o niebo lepszej jakości. Zostańcie nastrojeni.