środa, 13 listopada 2013

That's how we roll: Town Bakiego

W poprzednią sobotę miałem przyjemność uczestniczyć w obchodach 62 rocznicy rozpoczęcia produkcji w fabryce FSO. To tam właśnie pierwszy raz miałem bliższy kontakt z najpopularniejszym, swego czasu, samochódem na polskich szosach (obecnie to miano przejęły niestety tak "szlone" i emocjonujące auta jak Skoda Octavia). Tak nie pomyliliście się mowa o Fiacie 126p zwanym też Maluchem. Ponieważ o zaszczytny tytuł "króla Polskich dróg" spierają się Żuk i Polonez, Malucha zwykłem nazywać dróg tych "księciem". Brzmi równie dumnie a dobrze oddaje różnicę rozmiarów między modelami :)


Tak się miło złożyło że na tym evencie miałem okazję  przejechać się Maluchem z końca produkcji a dokładnie z roku 1999. Autko do przejazdki udostępnił Michał z Pobliskiej Ulicy, za co wielkie dzięki.
Maluch jaki jest każdy widzi. Przynajmniej z zewnątrz. Myślę że nie ma wśród nas osoby która nigdy na żywo nie widziała poczciwego 126p. Charakterystycznie scięta z tyłu sylwetka przez wiele lat PRL i początki III RP zdominowała estetyczną świadomość Polaków. Produkcja tego modelu przez tyle lat (27-niespotykane w kapitalizmie) zrobiła mu niedźwiedzią przysługę. Wielu zmuszonych przez okoliczności do użytkowania takich Fiacików niezgodnie z ich przeznaczeniem (tzn. na przykład do przewozu 4 osób z bagażami na wakacje nad morze) zwyczajnie je znienawidziło.

 Niesłusznie. Maluch to idealne wozidło do miasta. Zgrabna i mała sylwetka pozwala na łatwe parkowanie, silnik zupełnie dobrze wyciszony (aż byłem w szoku) dobrze napędza auto. Oczywiście nie jest to mistrz sprintu między światłami ale chyba nie o to chodzi. No i przede wszystkim najważniejsza sprawa. Gdy jedzie się w dwie osoby miejsca jest aż nadto. Naprawdę. To dopiero był dla mnie szok. Jako że pierwszy raz siedziałem w Malaczu zarówno jako pasażer jak i kierowca a "wychowany" zostałem na czarnej legendzie poczciwego Fiacika, to zawsze wydawało mi się że jest to głośna, awaryjna, terkocząca, ciasna lodówka. Nic bardziej mylnego.


Rzeczony silnik

Oczywiście należy zdać sobie uświadomić że Maluchy rzeczywiście były dość awaryjne w porównaniu ze swoimi włoskimi odpowiednikami a tu mamy do czynienia z wyjątkowo dobrze utrzymanym egzemplarzem o który dbali zarówno poprzedni jak i obecny właściciel. Zero śladów korozji czy innych uszkodzeni karoserii.
Oczywiście jak każde auto konstrukcyjnie wywodzące się z okresu PRL tak i Maluch ma swoje kaprysy które dla niektórych mogą być irytujące ale jak dla mnie dodają my tylko charakteru. Dotyczą one głównie skrzyni biegów. Na ten przykład nie można w Malczaku podczas jazdy wrzucić jedynki. Trzeba się zatrzymać i dopiero wtedy wchodzi. Podobną sytuację mamy podczas odpalania silnika (który zresztą zaskakuje bardzo sprawnie). Żeby wrzucić pierwszy bieg i ruszyć należy odpuścić sprzęgło, wcisnąć je jeszcze raz i dopiero wtedy bieg zaskakuje.


Warto także rzucić szybkie spojrzenie do wnętrza. Widać że w momencie produkcji miało ono już prawie trzy dekady i żadne unowocześnienia nie mogą tego ukryć. Mimo tego nie razi ono jakoś specjalnie zmysłu estetyki. Wszystkie przyciski (to prawda że nie ma ich zbyt wiele) są rozmieszczone w miarę sensownie. Ale mnie zniszczyła inna rzecz. Otóż w miejscu w którym powinien być obrotomierz znalazł się podświetlany schemat pokazujący prawidłowe ciśnienie w oponach. Czy naprawdę jest to aż tak ważna sprawa że zasługuje ona na umieszczenie wśród głównych wskaźników?
No i oczywiście pedały. Są jakby żywcem przeniesione z samochodzików na pedały. Serio, są tak małe że ciężko w nie trafić czasem.




Ogółem bardzo przyjemnie było mi przejechać się takim klasykiem jakim niewątpliwie przez lata stał się maluszek. Jeszcze raz podziękowania dla Michała za udostępnienie auta i życzę miliona kilometrów jeszcze :)

Podsuma:
PLUSY:
1)dużo miejsca pod warunkiem podróży w 2 osoby
2)dostateczne wyciszenie silnika
3)zgrabna sylwetka, dobra do miasta
 
MINUSY:
1)przestarzałe wnętrze
2)na dobrą sprawę brak bagażnika
3)"kaprysy" skrzyni biegów

MASZ CIEKAWE AUTO KTÓRE MÓGŁBYŚ UDOSTĘPNIĆ DO TESTU? NAPISZ DO NAS! OPCWAW@GMAIL.COM

5 komentarzy:

  1. Nie ma za co, to była czysta przyjemność, mam nadzieję, że i dla Ciebie :) Jak chcesz, mam jeszcze sporo jednośladów, więc gdybyś kiedyś chciał spróbować swoich sił na dwóch kółkach to szepnij słówko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okok przemyśle to ale do jednośladów jakoś mnie nie ciągnie bo zwyczajnie się boje. Może się kiedyś przełamię i spróbuje. Jak coś bd się odzywał :)

      Usuń
  2. Ee tam, czego tu się bać, zaczniesz oczywiście od polskiego Rometa, który ma oszałamiającą moc 1,8 KM :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło popatrzeć na zadbanego eleganta, gdzie większość z nich jest w stanie matowym i dziurawym.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja Malczanem nigdy jeszcze nie jeździłem, i to mimo, że jestem rocznik '79. A żałuję - dla mnie to pozycja na liście "doświadczenia obowiązkowe".

    OdpowiedzUsuń