Coby nam wujek Gugieł nie usunął tak obszernego archiwum pierwszych dwóch lat działalności wstawiam ten post (że niby taki aktywny blog, wujku gugieł, wow). Przypominam, że przeniosłem się na Motovarsovia.pl i tam kontynuuję blogowanie. Zapraszam i pozdrawiam.
sobota, 5 września 2015
czwartek, 26 marca 2015
Coś się kończy...
Pisałem ostatnio o pewnym "projekcie" który przygotowywałem. Z tego powodu lekko zaniedbałem regularne blogowanie. O ile oczywiście o ponad miesięcznej przerwie można powiedzieć "lekkie zaniedbanie". Tak czy siak ów tajemniczy projekt udało się mniej więcej ogarnąć i mogę wam już zdradzić o co chodzi.
Cóż. Od dłuższego czasu chodziła za mną pewna "profesjonalizacja" bloga.
Bloga który dwa lata temu powstał jako platforma na której dzieliłem się z wami ciekawymi autami z ulic stolicy. Od tego czasu jednak dokonała się pewna ewolucja. Oprócz zdjęć zacząłem tu publikować felietony, relacje z różnorakich imprez, testy różnych aut. Były to próby mniej lub bardziej udane ale zawsze sprawiały mi niewąską frajdę. Bo jestem taką osobą która lubi (często dosyć inwazyjnie) wyrażać swoją opinię na różne tematy.
W końcu pozazdrościłem takim tuzom blogosfery jak Złomnik, Blogo czy Cubino fejmu, hajsu z jutuba, bytności na pudelku i tego typu profitów. Postanowiłem sprawić sobie ciasną ale własną domenę. Zresztą blogger ze swoim prymitywizmem narzędzi i problemami technicznymi zaczął mnie już wkurzać.
W w ten sposób po dwóch latach, ponad 600 postach, relacjach z sześciu eventów, pięciu testach, i niezliczonej liczbie waszych komentarzy...
.
.
.
badum tsss!
.
.
zapraszam was na Motovarsovię. Czyli nową ulepszoną odsłonę starego dobrego Old Parked Cars Warsaw. Będzie tak samo grubo albo i lepiej. Będzie rdza, mech, patyna, czarne blachy. Będą grzybopatenty i grzybologika. Nie zabraknie oczywiście krytycznego spojrzenia na nowe fury (niedługo prawdopodobnie także w formie video testów na jutubie) i dużej ilości moich kontrowersyjnych opinii. Zapisanych w tak samo nieprzystępnej formie, z przecinkami w niewłaściwych miejscach, jak dotychczas.
Ej, to nie moja wina że socjalistyczna ojczyzna nigdy porządnie nie nauczyła mnie stosowania znaków przestankowych. Znaczy kropkę opanowałem ale chodzi o przecinki.
Spytacie zapewne "I postawienie domeny zajęło ci ponad miesiąc?". Cóż, jak się jest taką informatyczną amebą i leniem jak ja to istotnie zajmuje to tyle czasu. Tym bardziej więc chciałbym podziękować mojemu webmasterowi Mazurkowi który ulitował się i skrócił moje męki.
No i oczywiście Wam, drodzy czytelnicy, za wspólne dwa lata i setki komentarzy, zarówno pozytywnych jak i tych niezbyt. A kolegom z motoryzacyjnej blogosfery jeśli nadal chcieliby polecać mnie swoim czytelnikom, polecam aktualizację adresu na motovarsovia.pl
Widzimy się tam.
Cóż. Od dłuższego czasu chodziła za mną pewna "profesjonalizacja" bloga.
Bloga który dwa lata temu powstał jako platforma na której dzieliłem się z wami ciekawymi autami z ulic stolicy. Od tego czasu jednak dokonała się pewna ewolucja. Oprócz zdjęć zacząłem tu publikować felietony, relacje z różnorakich imprez, testy różnych aut. Były to próby mniej lub bardziej udane ale zawsze sprawiały mi niewąską frajdę. Bo jestem taką osobą która lubi (często dosyć inwazyjnie) wyrażać swoją opinię na różne tematy.
W końcu pozazdrościłem takim tuzom blogosfery jak Złomnik, Blogo czy Cubino fejmu, hajsu z jutuba, bytności na pudelku i tego typu profitów. Postanowiłem sprawić sobie ciasną ale własną domenę. Zresztą blogger ze swoim prymitywizmem narzędzi i problemami technicznymi zaczął mnie już wkurzać.
W w ten sposób po dwóch latach, ponad 600 postach, relacjach z sześciu eventów, pięciu testach, i niezliczonej liczbie waszych komentarzy...
.
.
.
badum tsss!
.
.
zapraszam was na Motovarsovię. Czyli nową ulepszoną odsłonę starego dobrego Old Parked Cars Warsaw. Będzie tak samo grubo albo i lepiej. Będzie rdza, mech, patyna, czarne blachy. Będą grzybopatenty i grzybologika. Nie zabraknie oczywiście krytycznego spojrzenia na nowe fury (niedługo prawdopodobnie także w formie video testów na jutubie) i dużej ilości moich kontrowersyjnych opinii. Zapisanych w tak samo nieprzystępnej formie, z przecinkami w niewłaściwych miejscach, jak dotychczas.
Zajebiste nowe logo by K.Tabin |
Spytacie zapewne "I postawienie domeny zajęło ci ponad miesiąc?". Cóż, jak się jest taką informatyczną amebą i leniem jak ja to istotnie zajmuje to tyle czasu. Tym bardziej więc chciałbym podziękować mojemu webmasterowi Mazurkowi który ulitował się i skrócił moje męki.
No i oczywiście Wam, drodzy czytelnicy, za wspólne dwa lata i setki komentarzy, zarówno pozytywnych jak i tych niezbyt. A kolegom z motoryzacyjnej blogosfery jeśli nadal chcieliby polecać mnie swoim czytelnikom, polecam aktualizację adresu na motovarsovia.pl
Widzimy się tam.
sobota, 14 marca 2015
Dlaczego nie publikuje? (I niewielka dygresja)
Witam wszystkich tych którym po miesięcznej przerwie jeszcze chce się tu zaglądać.
Tym którzy dawno odpuścili wcale się nie dziwię. Wszak jak napisał ostatnio, kreujący się na guru motoryzacyjnej blogosfery, Złomnik "Podstawową wadą bloga jest brak aktualizacji‚ która powoduje że nie warto na niego zaglądać".
Powyższy cytat pochodzi z wpisu "Top 5 blogów motoryzacyjnych według złomnika". Kolejnego wpisu który uwidocznia ciekawą rzecz. A mianowicie dość niepokojącą tendencję do deprecjonowania cudzego wysiłku i wpadanie w mentorski, wkurbiający ton wobec innych blogerów motoryzacyjnych. Ton pod tytułem " Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym w prasie drukowanej, piszę od X lat, więc mam prawo zmieszać wszystkich którzy zaczynają z błotem i pozbawić ich jakichkolwiek resztek motywacji". Brawo. Tym właśnie różni się grzyb (myślący na zasadzie: "co te głupie młode, co one wiedzo") od normalnej osoby bez napinki (która patrząc na inne blogi myśli "ja robię swoje, oni robią swoje, trzymajmy kciuki żeby się kiedyś wyrobili i nauczyli ciekawie pisać"). Może Złomnik powinien bardziej skupić się na tym na czym się zna czyli opowieściach z krainy mchu, rdzy, grzybologiki i dziwnych busów. Naprawdę jestem pełen podziwu dla jego kunsztu autorskiego, wiedzy czy lekkości pióra i czytam każdy wpis. Ale tego typu wpisy na długo pozostawiają niesmak i poczucie lekkiego zażenowania poczuciem wyższości autora. Taki chociażby Blogo, którego sam Złomnik nazywa nestorem blogosfery i który bloguje o kilka lat dłużej, jeszcze nigdy nie wypowiedział się w tym tonie bo prawdopodobnie doskonale rozumie że sam kiedyś, tak jak każdy, też zaczynał. A poza tym nie jest dziennikarzem poczytnej, niemieckiej gazety...
Kończąc dygresję i zaczynając właściwy wpis. Dlaczego od miesiąca nie pojawiła się żadna aktualizacja?
Poniekąd trochę z braku czasu. Czy to oznacza że porzuciłem budowanego od dwóch lat bloga? Nie. Po prostu pracuje obecnie nad pewnym projektem który, mam nadzieję ubogaci i sprofesjonalizuje tą stronę, nada jej zupełnie nową formę. A to musi zająć trochę czasu. Mam nadzieję że wszystko uda się zakończyć i skleić do końca przyszłego tygodnia. Jeśli tak, to wtedy powinny zacząć się pojawiać nowe wpisy. Oczywiście kontent pozostanie generalnie taki jak był, z moją osobą jako autorem. Tak więc nie spodziewajcie się zmiany dotychczasowego stylu pisania na jakiś nieco bardziej przystępny do przyswojenia :)
I jak zwykle, dygresja wyszła dłuższa niż główna część wpisu. Cóż, cały ja.
Tym którzy dawno odpuścili wcale się nie dziwię. Wszak jak napisał ostatnio, kreujący się na guru motoryzacyjnej blogosfery, Złomnik "Podstawową wadą bloga jest brak aktualizacji‚ która powoduje że nie warto na niego zaglądać".
Powyższy cytat pochodzi z wpisu "Top 5 blogów motoryzacyjnych według złomnika". Kolejnego wpisu który uwidocznia ciekawą rzecz. A mianowicie dość niepokojącą tendencję do deprecjonowania cudzego wysiłku i wpadanie w mentorski, wkurbiający ton wobec innych blogerów motoryzacyjnych. Ton pod tytułem " Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym w prasie drukowanej, piszę od X lat, więc mam prawo zmieszać wszystkich którzy zaczynają z błotem i pozbawić ich jakichkolwiek resztek motywacji". Brawo. Tym właśnie różni się grzyb (myślący na zasadzie: "co te głupie młode, co one wiedzo") od normalnej osoby bez napinki (która patrząc na inne blogi myśli "ja robię swoje, oni robią swoje, trzymajmy kciuki żeby się kiedyś wyrobili i nauczyli ciekawie pisać"). Może Złomnik powinien bardziej skupić się na tym na czym się zna czyli opowieściach z krainy mchu, rdzy, grzybologiki i dziwnych busów. Naprawdę jestem pełen podziwu dla jego kunsztu autorskiego, wiedzy czy lekkości pióra i czytam każdy wpis. Ale tego typu wpisy na długo pozostawiają niesmak i poczucie lekkiego zażenowania poczuciem wyższości autora. Taki chociażby Blogo, którego sam Złomnik nazywa nestorem blogosfery i który bloguje o kilka lat dłużej, jeszcze nigdy nie wypowiedział się w tym tonie bo prawdopodobnie doskonale rozumie że sam kiedyś, tak jak każdy, też zaczynał. A poza tym nie jest dziennikarzem poczytnej, niemieckiej gazety...
Kończąc dygresję i zaczynając właściwy wpis. Dlaczego od miesiąca nie pojawiła się żadna aktualizacja?
Poniekąd trochę z braku czasu. Czy to oznacza że porzuciłem budowanego od dwóch lat bloga? Nie. Po prostu pracuje obecnie nad pewnym projektem który, mam nadzieję ubogaci i sprofesjonalizuje tą stronę, nada jej zupełnie nową formę. A to musi zająć trochę czasu. Mam nadzieję że wszystko uda się zakończyć i skleić do końca przyszłego tygodnia. Jeśli tak, to wtedy powinny zacząć się pojawiać nowe wpisy. Oczywiście kontent pozostanie generalnie taki jak był, z moją osobą jako autorem. Tak więc nie spodziewajcie się zmiany dotychczasowego stylu pisania na jakiś nieco bardziej przystępny do przyswojenia :)
I jak zwykle, dygresja wyszła dłuższa niż główna część wpisu. Cóż, cały ja.
Mustang w barwach State Troopers czyli końcowe zdjęcie bez związku z wpisem |
niedziela, 8 lutego 2015
Jelonki, Wartburgi, śnieg MIKS
Witam,
dziś ciąg dalszy zwiedzania stolicy pod kątem różnorakiego zalegającego złomu, starych fur itp. Bemowo to dzielnica z którą miałem w swoim życiu wspólnego tyle że raz byłem w kinie w CH Bemowo. Postanowiłem to zmienić, wszak nie można takiego skupiska osiedli z wielkiej płyty zostawić niezbadanego. Tak więc któregoś mroźnego, słonecznego poranka ruszyłem między bloki upolować trochę żelaza. Efekty tego zobaczycie poniżej. Obiecuje że cały miks będzie miał Happy End :)
Zapraszam
Zaczniemy szybkim wypadem na Włochy.
Dobra, teraz szybki skok na bemowskie Jelonki. A stoją one Wartburgami 1.3
Była to limitówka wyłącznie na rynek szwajcarski z 1996 roku. Nazwę zawdzięcza sukcesom kierowcy rajdowego Pierre Lartigue'a startującego w teamie Citroena. Sprzedawano ją wyłącznie w kolorze czerwonym. Wyróżniała się dwulitrowym, szesnastozaworowym silnikiem, dwoma wielkimi spojlerami na tylnej klapie i specjalnym oznaczeniem. Poza tym we wnętrzu unikalne było wykończenie deski rozdzielczej imitacją karbonu oraz dźwignia zmiany biegów.
Obecnie należy już do Mateusza z Klasyków z Polskich Ulic. A więcej o nim możecie przeczytać na Pobliskiej Ulicy.
PS. Mateusz, zdjęcia wyślę Ci jutro na maila.
dziś ciąg dalszy zwiedzania stolicy pod kątem różnorakiego zalegającego złomu, starych fur itp. Bemowo to dzielnica z którą miałem w swoim życiu wspólnego tyle że raz byłem w kinie w CH Bemowo. Postanowiłem to zmienić, wszak nie można takiego skupiska osiedli z wielkiej płyty zostawić niezbadanego. Tak więc któregoś mroźnego, słonecznego poranka ruszyłem między bloki upolować trochę żelaza. Efekty tego zobaczycie poniżej. Obiecuje że cały miks będzie miał Happy End :)
Zapraszam
Zaczniemy szybkim wypadem na Włochy.
A tam malowniczo przysypany Caro Plus |
Świat zza krat |
To obok to chyba truchło jakiegoś Triumpha |
Myślał że się ukryje cwaniaczek |
Szwajcar tylko do kościoła jeździł |
Amerykanie zostawili w 1945? |
I taką reklamę to ja rozumiem |
Primo |
Secundo |
W słońcu to ładnie wygląda ale nie chciałbym mieszkać w takim miejscu |
Terzo |
Quarto |
Jaktajmery trzy |
Sprowadzić taką furę a potem trzymać na parkingu pod blokiem... |
Kaprycjusz |
Jeździłbym |
Japońscy wannabe sportowcy |
Honda Logo. JDM as hell. |
Ktoś gnije ZX-a |
I to z rozmachem bo... |
...w limitowanej serii Pierre Lartigue |
Była to limitówka wyłącznie na rynek szwajcarski z 1996 roku. Nazwę zawdzięcza sukcesom kierowcy rajdowego Pierre Lartigue'a startującego w teamie Citroena. Sprzedawano ją wyłącznie w kolorze czerwonym. Wyróżniała się dwulitrowym, szesnastozaworowym silnikiem, dwoma wielkimi spojlerami na tylnej klapie i specjalnym oznaczeniem. Poza tym we wnętrzu unikalne było wykończenie deski rozdzielczej imitacją karbonu oraz dźwignia zmiany biegów.
Warszawski Uniwersytet Medyczny. Pewnie fura co najmniej rektora... |
Malowniczo zgnita Granada |
Jest do sprzedania gdzieś na olx, jak ktoś coś to pisać mam numer |
Na hasło "srebrny Passat" nikt raczej nie wizualizuje sobie czegoś takiego |
Koneser... |
Starszy pan zamyka swojego DFa po podróży. |
Wersja "każdy kołpak z innej parafii" |
Ale trzeba przyznać że pięknie utrzymany, zero rdzy. |
Niskie WZG |
Daję 9 tysięcy i biorę jak stoi. A nie, czekaj była denominacja. |
Tu na serio daje 9k i biorę. |
EL trochę wypłowiał od dołu... |
A tu już ELX |
I Town |
Serio? Kolejny Elegant? |
A nieprawda, bo to Happy End. |
Numer 0673 |
Obecnie należy już do Mateusza z Klasyków z Polskich Ulic. A więcej o nim możecie przeczytać na Pobliskiej Ulicy.
PS. Mateusz, zdjęcia wyślę Ci jutro na maila.
środa, 4 lutego 2015
Szatan jeździ Fordem czyli 1975 Ford Taunus TC Coupe
Pewnego słonecznego dnia jeszcze na jesieni, dziarsko zmierzając na uczelnię, w jednej z bram spotkałem samochód samego szatana. Czarny jak piekło, jakby to powiedział pewien ksiądz. Widocznie była to edycja robiona na zamówienie samego Lucyfera gdyż posiadała na tylnej klapie specjalne oznaczenie.
Niestety szatan był tak niemiły i zaparkował akurat na granicy mocno oświetlonego chodnika i ciemnej jak sumienie faszysty (polecam poczytać "Zapiski oficera Armii Czerwonej" Piaseckiego, śmiech przez łzy) bramy, przez co fotografowanie fury było trudne. Postarałem się dłubnąć fotki tak żeby było na nich cokolwiek widać ale dobrze nie jest.
Taunus TC produkowany był w latach 1970-1982. Wersję Coupe wytwarzano o wiele krócej bo tylko do połowy lat '70. TC w nazwie generacji oznaczało ni mniej ni więcej tylko Taunus Cortina. Tak nazywał się bowiem bliźniak Taunusa na rynek brytyjski.
Niestety szatan był tak niemiły i zaparkował akurat na granicy mocno oświetlonego chodnika i ciemnej jak sumienie faszysty (polecam poczytać "Zapiski oficera Armii Czerwonej" Piaseckiego, śmiech przez łzy) bramy, przez co fotografowanie fury było trudne. Postarałem się dłubnąć fotki tak żeby było na nich cokolwiek widać ale dobrze nie jest.
Taunus TC produkowany był w latach 1970-1982. Wersję Coupe wytwarzano o wiele krócej bo tylko do połowy lat '70. TC w nazwie generacji oznaczało ni mniej ni więcej tylko Taunus Cortina. Tak nazywał się bowiem bliźniak Taunusa na rynek brytyjski.
Nie sądziłem że szatan jeździ na rajdy zabytków. A tu okazuje się że ma nawet numer-32 |
Z tej perspektywy wygląda nieco jak Mustang |
Subskrybuj:
Posty (Atom)